Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

sobota, 14 kwietnia 2018

Rozdział 645

Resztę mojej służby spędziłam opowiadając o tym jak ten idiota chciał się rzucić na Christiana. Wyszłam zmęczona. Bark zaczyna mnie coraz bardziej boleć i boje się, że coś mi zrobił. Nie mogę sobie teraz pozwolić na jakąkolwiek niedyspozycję, szczególnie teraz, gdy muszę chodzić do pracy i zajmować się Borysem. W drodze do domu zrobiłam jeszcze zakupy. Wreszcie doszłam do domu i od razu usłyszałam śmiech Borysa. Ruszyłam do salonu. Mały wraz z Natalie siedzieli na dywanie i przeglądali książeczkę.
-Dzień dobry. -powiedziałam podochodzą do kanapy. Borys wstał szczęśliwy i podbiegł do mnie.
-Mama!-zawołał wtulając się we mnie.  Wzięłam go na ręce i pocałowałam w czoło.
-Był grzeczny?-spytałam spoglądając na Natalie.
-Anioł.-powiedziała patrząc na Borysa z uśmiechem.-Tylko dwa razy zdążył panią zawołać.
-Tęskniłeś?-spytałam.
-Tak.-powiedział z uśmiechem.
-A fajnie było z Natalie?
-Tak!-krzyknął patrząc na nią.
-Jutro też ma się tobą zająć?
-Tak!-Borys z szerokim uśmiechem zaczął bić brawo.
-Przyjedziesz jutro do nas?-spytałam patrząc na Natalie.
-Oczywiście, to była przyjemność opiekować się takim grzecznym dzieckiem jak Borys.-zapewniła.
-Ostatnie pytanie i możesz iść. Jadł obiad?
-Nie, cały czas kręcił główką, więc domyślam się, że nie był jeszcze głody.-stwierdziła.
-Dobrze w takim razie dziękujemy za dziś i do jutra.
-Do jutra.
-Borys pomachaj Natalie.-poprosiłam. Mały uniósł główkę i pomachał Natalie z szerokim uśmiechem. Natalie wyszła, a ja spojrzałam na Borysa.
-Idziemy coś zjeść?
-Tak!-krzyknął przytulając się do mnie. Weszłam z nim do kuchni i zaczęłam podgrzewać. Po chwili skończyliśmy jeść.
-Dzwonimy do tatusia?-spytałam sadzając go na kanapie.
-Tak!
Wzięłam telefon i znalazłam numer męża. Po kilku sygnałach odebrał. Gdy tylko zobaczyłam jego twarz uśmiechnęłam się szeroko.
-Witajcie kochana rodzinko.-powiedział uśmiechając się szeroko.
-Tata!-pisnął Borys przybliżając buźkę do ekranu telefonu.
-No cześć.-zawołał Dymitr z uśmiechem.-Jak tam pierwszy dzień z Natalie?-spytał spoglądając na mnie.
-Chyba fajnie. Jak weszłam czytali książeczkę.
-Fajna była książeczka?
-Tak!-zawołał Borys patrząc na tatę z uśmiechem.
-Czyli jesteś zadowolony?-spytał.
-Tak.-stwierdził Borys patrząc na mnie. Zaśmiałam się i pocałowałam go w czoło.
-A jak mojej żonie minął dzień? Oprócz tego co się już dowiedziałem.
-Dobrze, ten moroj będzie miał sprawę. Wszyscy strażniczy zostali przesłuchani. Zrobiłam zakupy, zjedliśmy obiad i stwierdziłam, że zadzwonimy i dowiemy się co u ciebie.
-U mnie wszystko dobrze. Mieszkamy w hotelu, nie jest źle. A  i za tydzień wracam.
-Wspaniale. Daj znać o której to z Borysem po ciebie przyjedziemy.-powiedziałam spoglądając na Borysa który akurat oglądał bajkę.
-Dobrze.
-Opowiadaj.
-O czym?
-O tym jak jest w tym hotelu i gdzie on jest?
-Nie mogę powiedzieć, gdzie jest ponieważ to ściśle tajne, ale wygląda bardzo dobrze. Mam widok na park i plac zabaw co tylko przypomina mi o tym, że musiałem was zostawić. W pokoju mam kuchnię i łazienkę oraz dwuosobowe łóżko.
-Telewizor?-spytałam.
-Jest, na szczęście.
-Na szczęście?
-Przez pół dnia nic nie robię bo tylko od dziesiątej do drugiej są rozmowy.
-To dlaczego z nami rozmawiasz?-spytałam spoglądając na zegar. Była pierwsza.
-Bo ten plan obowiązuje dopiero od jutra. Dzisiaj mamy taki dzień na odpoczynek choć ja wolałbym już dziś zacząć i wcześniej skończyć.
-Rozumiem, ale najważniejsze, że masz wszystko czego ci potrzeba...
-Nie mam wszystkiego.-przerwał mi.-Brakuje mi tu was, strasznie tęsknię. Dzisiaj będę się jeszcze dodatkowo katował bo stwierdziłem, że obejrzę sobie wszystkie filmiki z wami jakie tylko uda mi się znaleźć na telefonie.
-Nie tęsknij za mocno.
-Będę.
-Tata!-krzyknął Borys wskakując na mnie. Jęknęłam bo mały wskoczył na mój bark.
-Roza? Wszystko gra?-spytał zaniepokojony Dymitr.
-Tak jasne. Tylko mały trochę waży.-powiedziałam prostując się i starając się nie wyglądać na taką która zaraz umrze z bólu.
-Na pewno?-spytał.
-Jasne.-zdusiłam w sobie chęć chwycenia się za bark.
-Borys czas przejść na dietę.-powiedział Dymitr z uśmiechem.
-Nie.-Borys spojrzał na niego zdziwiony.
-Tak. -odpowiedział Dymitr z miną podobną do tej którą zrobił Borys
-Nie!
-Tak!
-Bielikow!-usłyszeliśmy przytłumiony głos.
-Wybaczcie muszę iść.- powiedział spoglądając na drzwi.
-Jasne, do zobaczenia.-powiedziałam machając.
-Zadzwoń jutro przed tym jak pójdziecie spać.-poprosił.
-Jasne, Borys pomachaj tatusiowi.-poprosiłam.
-Papa.-powiedział uroczo Borys. Dymitr się rozłączył, a ja jęknęłam.
-Synku nie wolno rzucać się na mamusię.-powiedziałam masując obolały bark. Borys spojrzał na mnie smutno i pocałował mnie w policzek.-Mama się nie gniewa. Idziemy na plac?
-Tak!

1 komentarz: