Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

czwartek, 26 kwietnia 2018

Rozdział 649

Rose:
Dni i miesiące mijały szybko. Od dwóch miesięcy chodzę do pracy. Moje zbite ramie nie było przeszkodą do tego bym miała przerwać pracę, musiałam tylko na siebie uważać. Dziś siniaka już nie ma i ze spokojem mogę oddać się służbie. Koniec października, a co za tym idzie Wielki Jesienny Bal. Lissa stwierdziła, że to będzie fajna nazwa. Właśnie siedzę prze lustrem i staram się zrobić idealny makijaż, ale ciężko idzie bo mała żaba uwiesiła mi się na nodze.
-Mama apa!-krzyknął Borys.
-Synku mama musi się pomalować.-jęknęłam.
-Apa!-krzyknął.
-Dymitr!
-Co się dzieje?-spytał wchodząc do łazienki.
-Co robisz kochanie?
-Oglądam mecz.
-Świetnie.-stwierdziłam biorąc Borysa na ręce.-Zajmij się nim, chce w spokoju skończyć makijaż.
-Ale...
-Cicho, bierzesz go i super się bawicie. Rozumiemy się?
-Ale mecz...
-Będziesz spoglądał na mecz, ale ja potrzebuje chwili, żeby się umalować i nie słuchać co chwilę ''apa''.
-Powinnaś się cieszyć, że mówi ci o tym, że chce iść do ciebie na ręce.
-Weź go.-poprosiłam. Dymitr westchnął i wziął Borysa na ręce.
-Idziemy oglądać mecz?-spytał z uśmiechem.
-Nie!-jęknął Borys.
-Jeszcze podyskutujemy.-powiedział wychodząc. Westchnęłam szczęśliwa. Nareszcie chwila dla siebie. Zaczęłam robić makijaż i po chwili ruszyłam do garderoby. Uśmiechnęłam się widząc moją sukienkę, długą do samej ziemi, góra  sukienki była różowa oddzielona pasem, a dół był czarny. Założyłam ją i wygładziłam dół w tej chwili jest mi trochę za długa, ale zaraz będzie idealna. Założyłam szpilki i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Jest pięknie. Wyszłam z garderoby i skierowałam się na dół.
-Co wy na to chłopcy?-spytałam z uśmiechem. Oboje spojrzeli na mnie.
-Mama.-powiedział Borys z uśmiechem.
-Ładnie mama wygląda?-spytałam kucając.
-Tak.-powiedział całując mnie w policzek.
-A tobie mężu jak się podoba?-spytałam biorąc Borysa na ręce i podchodząc do Dymitra.
-Ach w takich momentach zakochuję się w tobie na nowo.-stwierdził całując mój policzek.
-O słodkie. Idziesz ubrać swój frak? Zaraz przyjdzie Natalie.
-Tak już biegnę.-powiedział wchodząc na górę. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc ruszyłam otworzyć.
-Hej.-powiedziała Natalie z uśmiechem.
-Hej, wchodź.
-Ślicznie pani wygląda.-stwierdziła. Przez ostatnie dwa miesiące tak do niej przywykłam, że stała się czymś stały.
-Dziękuje.
-Nata!-zawołał Borys wyciągając do niej rączki. Nie wiem jak nauczył się tego określenia tym bardziej, że nauka słów idzie mu dość wolno.
-No chodź do mnie.-przytuliła go.
-Mam nadzieje, że da ci się położyć spać.-powiedziałam prowadząc ją do salonu.
-Powinniśmy dać radę ostatnio się udało.-powiedziała stawiając Borysa.
-Mam nadzieje, że się uda.
-Niech się pani o małego nie martwi. Będzie w dobrych rękach.-obiecała.
-Wiem.
-O Natalie jesteś.
Dymitr zszedł powoli i stanął za mną. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko.
-Przyszłam zaopiekować się tym uroczym młodzieńcem.-powiedziała patrząc na Borysa.
-Wspaniale wobec tego będziemy się powoli zbierać.-powiedział Dymitr.
-Pójdę tylko po kopertówkę.-powiedziałam wbiegając na górę. Usłyszałam, że Dymitr idzie za mną.
-Roza poczekaj.-powiedział. Odwróciłam się do niego z uśmiechem.
-Coś się stało?
-Nie.-powiedział wchodząc do sypialni ruszyłam za nim. Stał przy łóżku z jakiś pudełkiem w rękach.
-Co to?
-Sama sprawdź.-poradził. Przejęłam od niego pudełko. Gdy tylko podniosłam wieczko zatkało mnie.
-Skąd?
-Jak byłem na tej głupiej delegacji to dostałem to od jednego ze strażników który w tamtym czasie stacjonował w Akademii.-powiedział. Dotknęłam lekko wisiorka w kształcie róży. Tak samo piękny gdy dostałam go od Wiktora.
-Co mam z nim zrobić?-spytałam.
-Może po prostu założę ci go byś dzisiaj pojawiła się w nim na balu.
-A co z urokiem?
-Sonia się tym zajęła.
-W takim razie zakładaj.-powiedziałam odsłaniając szyję. Gdy tylko znalazł się na mojej szyi uśmiechnęłam się sama do siebie, jak to było dawno.-I jak?
-Ślicznie.-stwierdził Dymitr uśmiechając się szeroko.
-Jedźmy w takim razie.-powiedziałam podając mu dłoń. Dymitr ścisnął ją i ruszyliśmy na dół. Po długim żegnaniu się z Borysem ruszyliśmy na bal.

1 komentarz: