Od kilku godzin jesteśmy na balu i po kilku lampkach szampana idzie tu nawet wytrzymać. Lecą same wolne kawałki, ale nam to nie przeszkadza. Mogę przynajmniej bezkarnie tulić się do Dymitra i nikt mi nie powie, że to nieeleganckie.
-Roza tobie już dzisiaj wystarczy alkoholu.-stwierdził widząc, że się zachwiałam.
-Nie przesadzaj zawsze mogło być gorzej.-powiedziałam uśmiechając się do niego i łapiąc jego dłoń.-Chodź na balkon, pomigdolimy się tam trochę.
-Pomigdolimy? Co to znaczy?-spytał obejmując mnie ramieniem.
-Zaraz możesz się przekonać, to jak idziemy?-spytałam.
-Chodź, ale idę tam tylko z ciekawości.-powiedział z uśmiechem, był o jakieś trzy kieliszki szampana za mną. Wyszliśmy na chłodne już listopadowe powietrze. Wtuliłam się mocniej w Dymitra. Na balkonie było pusto, wszyscy bawili się w środku. Przystanęliśmy, a ja zajęłam się ustami męża. Mruknął zadowolony. Tak strasznie się ciesze, że nikogo nie ma na tym balkonie i Dymitr się nie wstydzi.
-Czyli w twoim języku to jest pomigdalić się?-spytał śmiejąc się z mojej miny.
-Tak.-powiedziałam przygryzając dolną wargę.
-Jaka ty jesteś urocza, gdy jesteś piana.
-Wiem.-powiedziałam śmiejąc się cicho.
-Niedługo wracamy do domu.
-Tak szybko?-spytałam zaskoczona. Dopiero tu przyszliśmy.
-Nie tęsknisz za Borysem?
-Przecież śpi.
-Dwie godziny temu słyszałem, że tęsknisz.
-Zalałam smutki alkoholem, już mi lepiej.
-Wracajmy do środka.-poradził. Ruszyliśmy na salę. Było tu cieplutko, ale od razu zakręciło mi się w głowie. Złapałam się kurczowo Dymitra.-Co jest?-spytał spoglądając na mnie.
-Kręci mi się w głowie.
-Czyli idziemy do stolika.-Dymitr doprowadził mnie do stolika gdzie nasi znajomi o czymś dyskutowali.
-Czyżby Rose była pijana?-spytał Adrian z uśmiechem.
-Trochę.-wyznałam.
-Napij się wody.-poradził. Dymitr podał mi szklankę. Zajęłam się piciem wody i rozejrzałam się po sali. Większość morojów była bardziej piana ode mnie, więc chyba nie wypiłam za dużo. Spojrzałam na moich przyjaciół siedzieli uśmiechnięci i rozmawiali ze sobą. Nagle dopadły mnie straszne duszności i wiedziałam, że zaraz zwymiotuję. Wstałam szybko od stołu i ruszyłam do toalety. Jednak gdy weszłam do kabiny okazało się, że nic z tego. Wyszłam z łazienki i odkryłam, że Sonia stoi przy umywalkach.
-Wszystko gra Rose?-spytała.
-Tak, już teraz tak.-powiedziałam spoglądając na nią.
-Dlaczego się upiłaś?-spytała.
-Nie za bardzo rozumiem.
-Nigdy się nie upijasz na takich imprezach, co się stało?
-Po prostu martwię się o Borysa, a alkohol pozwolił mi to zagłuszyć.
-Czemu się o niego martwisz? Sama powiedziałaś, że ta cała Natalie jest świetna.
-Wiem, ale jednak to mój mały synek i martwię się o niego zawsze i wszędzie.-stwierdziłam spoglądając na swoje odbicie. Wyglądam na zmęczoną. Wyszłyśmy z łazienki i skierowałyśmy się do naszego stolika.
-Gotowe?
-Gotowe do czego?-spytałam.
-Aukcja.-mruknął Adrian pokazując drzwi.
-A no tak.-powiedziałam wzdychając. Weszliśmy do sali w której było pełno krzeseł i ludzi i zajęliśmy miejsca na samym końcu. Aukcja trwała dwie godziny i naprawdę chcieliśmy z Dymitrem coś kupić żeby wesprzeć akcje, ale te ceny były porażające, jedynie Adrian kupił obraz za co Sydney go skrzyczała. Po aukcji zaczęliśmy się zbierać do domu. Gdy tylko wjechaliśmy do garażu uśmiechnęłam się pod nosem. Nareszcie w domu przy moim synku.
Super czekam na next 😍
OdpowiedzUsuńPiana? Razi w oczy...
OdpowiedzUsuń