Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

niedziela, 6 maja 2018

Rozdział 654

Rose:
Wykonałam kolejny obrót i zaatakowałam. Dymitr jęknął i opadł na matę. Spojrzałam na niego leżał i patrzył na mnie zaniepokojony.
-No co?-spytałam siadając obok niego.
-Roza wszystko rozumiem, ale walczymy od trzech godzin, a ty cały czas walisz tak jakbym był strzygą.
-Muszę coś robić. Czuje się taka bezradna. Przepraszam nie chciałam ci zrobić krzywdy.-powiedziałam patrząc na niego przepraszająco.
-Powiedz to siniakom które właśnie wychodzą na moim ciele.-powiedział uśmiechając się lekko. Usiadłam bliżej i pocałowałam go. Oddał pocałunek. Owiał mnie jego cudowny zapach i poczułam, że leże na macie.
-Mam nadzieje, że te siniaki mi wybaczą.-mruknęłam gdy się od siebie odsunęliśmy.
-Powinny.-stwierdził patrząc na mnie. Cały czas leżałam, a on znajdował się nade mną.
-Znajdziemy go?-spytałam.
-Tak.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Ciekawe co on sobie teraz myśli.
-Pewnie tęskni i cały czas nas woła.
-Nie mów o tym, wyobrażam sobie jak cały czas woła ''mama'' ''tata'' i nas nie widzi. Dobrze, że chociaż wzięli jego Ba.
-O tym samym pomyślałem. Przecież to jedyna zabawka do której jest tak przywiązany.-mruknął Dymitr.
-O cholera jasna.
-Co się stało?
-Jaka ja jestem głupia.
-O co chodzi Roza?
-Kiedyś jak już zrozumiałam, że Ba jest ukochaną zabawką Borysa wszyłam w nią lokalizator. No wiesz tak w razie co.
-Roza kochanie jesteś genialna.-stwierdził Dymitr z uśmiechem.
-Trzeba powiedzieć o tym Abe'owi.-powiedziałam.
-Idziemy.-Dymitr pomógł mi wstać i prawie biegiem wpadliśmy do biura. Ojciec siedział za biurkiem i z kimś rozmawiał.
-Oddzwonię, mam bardzo ważną sprawę.-powiedział rozłączając się.-Co się dzieje?-spytał z uśmiechem.
-W pluszaku Borysa jest zamontowany lokalizator. Szukaj go.-powiedziałam patrząc na niego z uśmiechem.
-Dopiero o tym mówicie?-spytał chwytając telefon do ręki.
-Dopiero sobie o tym przypomniałam.-powiedziałam spoglądając na Dymitra. Szczęśliwy objął mnie ramieniem.
-Dajcie mi godzinkę, a wszystko będzie gotowe.
-Idziemy się w tym czasie wykąpać.-powiedziałam ciągnąc Dymitra na górę. Nie mam zamiaru szukać Borysa spocona i brudna. Po kąpieli zeszliśmy na dół.
-I co?-spytał Dymitr wchodząc do gabinetu.
-Sygnał jest przygłuszony, ale wiem mniej więcej gdzie jest.
-Sygnał jest przygłuszony?
-Są gdzieś w lesie, mamy pewien obszar w którym może się znajdować, ale musimy przeszukać ten las.
-Kiedy?
-Potrzebuje jeden dzień na zorganizowanie ludzi którzy z nami pójdą.-powiedział spoglądając przez okno.
-Mamy czekać jeszcze jeden dzień? To jest kolejny dzień w którym Borys jest poza domem, a my umieramy z przerażenia co się z nim dzieje!-krzyknęłam wściekła.
-Rose nie mogę tego przyśpieszyć.-powiedział patrząc na mnie.
-Myślałam, że jesteś w stanie zrobić wszystko!
-Jestem w stanie zrobić wiele, ale Rose czekamy aż ci ludzi tutaj dojadą. Nie można tego przyspieszyć.- Westchnęłam wściekła i wyszłam z gabinetu.
-Kochanie musisz się uspokoić.-Dymitr wybiegł za mną i chwycił w ramiona.
-Po prostu martwię się o nasze dziecko. Czy to tak ciężko zrozumieć?
-Rozumiem cię kochanie, ale doskonale wiesz, że bez Abe'a nie damy sobie rady.
-Wiem, ale chce żeby Borys jak najszybciej z nami był.
-I już niedługo będzie. Przyrzekam.-powiedział patrząc na mnie z uśmiechem. Wtuliłam się w niego .

3 komentarze: