Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

niedziela, 13 maja 2018

Rozdział 661

Dymitr:
Ona musi gdzieś tu być! No musi! Przecież nikt nie może tak po prostu zniknąć! Oparłem się o kierownicę zastanawiając się gdzie oni mogą być. Przecież ona gdzieś tu musi być.
-Abe ile jeszcze tu będziemy?-spytałem zdenerwowany.
-Czekamy na polepszenie się pogody.
-Sam wiesz co teraz się tam może dziać!-krzyknąłem. Mogli im robić wszystko.
-Nie widzisz tej burzy?-spytał wściekły.
-Nie obchodzi mnie burza! Moja żona i moje dziecko mogą w tej chwili cierpieć, a ja nawet nie mam jak im pomóc bo siedzę w samochodzie zamiast ich szukać.
-Nie wiemy gdzie są!-krzyknął i spojrzał na telefon.-Może jednak wiemy.-stwierdził patrząc na mnie.
-Jak to?
-Rose wysłała dokładną lokalizację.-powiedział z uśmiechem.
-Podaj dane.-powiedziałem odpalając silnik.
Rose:
Dom wreszcie wyszedł, a ja ze spokojem mogłam opaść na materac. Zaczęłam kaszleć i zobaczyłam krew. No świetnie. Otarłam twarz i z przerażeniem odkryłam, że tam również jest krew. Nie dziwie  się walił we mnie jak w worek treningowy.
-Borys patrz jak mamusia leży.-Wiktor wszedł z Borysem na rękach. Mały widząc mnie wtulił się mocniej w Wiktora.
-Mama!-krzyknął rozglądając się.
-Synku to ja.-wychrypiałam, ale znów zaczęłam kaszleć krwią.
-Widzisz Borys mama znów cię zostawiła.
-To ja!-krzyknęłam i łzy same zaczęły spływać mi po policzkach.
-Już jest mój.-powiedział Wiktor wychodząc. Chciałam się podnieść walić w drzwi, ale nie miałam siły wstać. Jak tak dalej pójdzie to plan Wiktora się powiedzie, a ja tu umrę. Nie pozwolę na to, nawet jeśli jest to ostatnia rzecz jaką zrobię. Przysięgałam, że będę bronić tych których kocham i to zrobię. Lokalizator! Prawie o nim zapomniałam. Przesunęłam się i wyciągnęłam go. Wcisnęłam przycisk odłożyłam go na miejsce w ostatniej chwili. Do pokoju znów szedł Dom.
-Nudzi mi się. Może się pobawimy?-spytał wyciągając zza pleców kij. Mam nadzieje, że uda im się uratować Borysa...
Dymitr:
Jechałem tak szybko jak tylko się dało. Chwała za to, że Roza podała swoją lokalizację tylko dzięki temu uda nam się ich tak szybko uratować.
-Zwolnij trochę.
-Jadę ratować moją rodzinę!-krzyknąłem.
-Ale jak nie będziesz mieć samochodu to zbytnio ich nie uratujesz. Przypomnę ci tylko, że nie wiemy co Wiktor im robi. Nie wiemy w jakim są stanie! Może samochód się jeszcze przyda.
Nie wierze, ale on ma rację. Czemu nie umiem się opanować? Zawsze dawałem radę. Tylko jak to się robiło? Przecież to zwykła kobieta nie mogła wywrzeć na mnie aż takiego wpływu. Nie mogła ze mną tego zrobić.
-Jesteśmy.-powiedział Abe wysiadając. Zgasiłem silnik i ruszyłem za nim. Jego strażnicy byli już za nami. Wyważyłem drzwi koniakiem. To co tam zobaczyłem sprawiło, że moje serce zamarło.

6 komentarzy:

  1. Naprawdę musisz kończyć w takim momencie?
    Tak się nie robi,mikołaj w tym roku prezentu ci nie przyniesie haha.
    Rozdział super,tylko jak dla mnie troche za mało w nim akcji.
    Borys,jak możesz mamy nie rozpoznać...
    Rose,trzymaj się,twój książe już biegnie!
    czekam na nexta i życzę dużoooo weny.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu? Proszę pisz troszeczkę dłuższe rozdziały nie wytrzymam do jutra w tej niepewności. Cudownie piszesz. Czekam na next i życzę weny. 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie.... Życzę weny i czekam na być może jutrzejszy next

    OdpowiedzUsuń
  4. Halo halo a dzisiejszy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu,ona też ma swój prywatny czas,i obowiązki.
      Jak będzie miała czas to wstawi.

      Usuń
  5. Proszę wstaw rozdział jak tylko bedziesz miała czas zżera mnie ciekawość co do następnego. Uwielbiam twojego bloga czytam go od nowa żeby zaspokoić dzienną dawkę romitri. Dziękuje ci ze piszesz nie wiem co bym zrobiła gdybym nie mogła czytać ich dalszych losow. Kocham cie❤️😍

    OdpowiedzUsuń