Strony

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Rozdział 715

Obudziłam się i momentalnie na moich ustach zagościł uśmiech. Patrzyłam na przepiękny widok. Wschód słońca w górach, a na balkonie najprzystojniejszy facet na ziemi. Sięgnęłam szlafrok i kozaki po czym wyszłam do Dymitra.
-Nie jest ci zimno?-spytałam wtulając się w jego plecy. Tu jest lodowato.
-Lubię czasem chwilę pomarznąć.-powiedział obejmując mnie ramieniem.-Dzień dobry.-powiedział całując moje usta.
-Dzień dobry.-odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Czasem zapominam jacy młodzi jesteśmy, ale takie chwile jak te mi o tym przypominają. Odwróciłam wzrok od męża i spojrzałam na pasmo górskie rozciągające się przed nami.-Tu jest przepięknie.-mruknęłam.
-Zgodzę się, ale widzę, że marzniesz, więc wróćmy do pokoju. Jadłaś śniadanie?
-Zamówiłeś śniadanie?-spytałam.
-Tak, zjadłem swoją część.-powiedział wpuszczając mnie do środka. Och jak tu jest cieplutko! Spojrzałam na stolik i odkryłam, że faktycznie czeka tam na mnie jedzenie. Usiadłam na sofie i zajęłam się pałaszowaniem.
-Przepyszne.-powiedziałam z pełnymi ustami. Dymitr uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Cieszę się. Idę się umyć, a ty w tym czasie zjedz.-poprosił.
-Idziemy na stok?-spytałam.
-Tak, a potem zamówiłem na pełen pakiet masaży.
-Już nie mogę się doczekać!-pisnęłam szczęśliwa i opadłam na łóżko. Cały czas nie mogę uwierzyć, że tu jesteśmy, sami. Przymknęłam na chwilę oczy rozkoszując się brakiem obowiązków. Same przyjemności. Powoli uchyliłam powieki i odkryłam, że nade mną stoi Dymitr i uśmiecha się szeroko.
-Coś się stało ?-spytałam siadając.
-Możesz iść się umyć.-powiedział, a ja ruszyłam w kierunku łazienki.-Bardzo się cieszę, że potrafisz się tak wyluzować.-powiedział, gdy weszłam do łazienki, wychyliłam się.
-A czemu nie miałabym być wyluzowana przy moim mężu?-spytałam nakładając pastę na szczoteczkę.
-Ostatnio wydawałaś się strasznie spięta.-powiedział, a ja wychyliłam się lekko.
-Przeżycia ostatnich paru miesięcy dały nam wszystkim w kość. Nie uważasz?-spytałam.
-Zgadzam się, cieszę się, że mamy to już za sobą.
-Wolałabym żeby to nam się wcale nie przydarzyło.
-To oczywiste, że najlepiej by było jakby Wiktor i Tasza dali nam spokój, ale skoro się uparli co poradzisz?
-Zabije ich?-spytałam z uśmiechem.
-Więzienie nie wystarczy?-spytał.
-Potrafią z niego uciec, więc tylko śmierć.
-W sumie racja.-stwierdził.
-Możesz już się ubierać ja właśnie skończyłam.-powiedziałam wychodząc z łazienki. Oboje ubraliśmy się ciepło, wzięliśmy nasze deski snowboardowe  i ruszyliśmy na stok, ale w połowie drogi ktoś zaczął do mnie dzwonić. Zdziwiona wyciągnęłam telefon i odkryłam, że Olena do mnie dzwoni.
-Oleno witaj.-odezwałam się do słuchawki.
-Witaj Rose, co u was słychać?-spytała.
-Cudownie. Twój wspaniały syn zabrał mnie na weekend w góry i właśnie idziemy na stok.-powiedziałam spoglądając na Dymitra, szedł obok mnie i spuścił głowę z szerokim uśmiechem.
-A co z Boryskiem?-spytała zmartwiona.
-Borys również wypoczywa. U dziadka i babci.-powiedziałam.
-O to cudownie ma się z kim bawić.-stwierdziła i usłyszałam w jej głosie, że jest naprawdę szczęśliwa, że jej wnuk może się bawić z innymi dziećmi.
-Tak, podejrzewam że bliźniaki nie pozwolą mu się nudzić.
-To jest pewne, twoje rodzeństwo jest na to zbyt cudowne.-stwierdziła.
-Tak. Opowiadaj co u was słychać.
-Wszystko cudownie. Kola się do nas wprowadził i nie uwierzysz co zrobiła Wiktoria z Kolą.
-Co zrobili?-spytałam zaniepokojona.
-Wzięli cichaczem ślub.
-Co?!-wykrzyknęłam zdumiona.
-Wyszli na spacer po czym wrócili i pokazali nam dokument, który wyraźnie mówi, że są małżeństwem.-powiedziała, a ja domyśliłam się, że nadal nie może w to uwierzyć.
-Ciekawe jak Dimka to zniesie.-mruknęłam cicho, ale Dymitr i tak spojrzał na mnie zaniepokojony.
-Tego właśnie najbardziej się obawiam. Powiesz mu o tym prawda?-spytała.
-Oczywiście! Zwal to na mnie.-powiedziałam śmiejąc się pod nosem, a Olena wybuchnęła śmiechem.
-To bardzo wygodne.-stwierdziła.
-Dla mnie niezbyt. Lepiej mów co u ciebie i Olka.-powiedziałam uśmiechając się.
-Bardzo dobrze, jako starzy ludzie świetnie sobie radzimy.
-Jacy starzy przecież jesteście młodzi i czy to ''świetnie sobie radzimy'' oznacza, że Dymitr ma się spodziewać rodzeństwa?-spytałam złośliwie.
-Słucham?! Ależ skąd?! Jak mogłaś na coś takiego wpaść?-wykrzyknęła.
-Wolałam się upewnić.-powiedziałam.
-Upewniaj się u siebie młoda damo, Borys jest cudowny może czas dać mu rodzeństwo.
-U nas wytwórnia zamknięta.-powiedziałam pewnie.
-W takim razie pilnuj własnego nosa i życzę miłej zabawy.
-Dziękujemy!-krzyknęłam rozłączając się.
-O czym masz mi powiedzieć?-spytał Dymitr patrząc na mnie wyczekująco. Przełknęłam ślinę i zaczęłam:
-Na początku pamiętaj, że wszystkie twoje siostry są dorosłe i mogą decydować o własnym losie.-powiedziałam.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-spytał.
-Wiktoria i Kola są małżeństwem.-powiedziałam szybko.
-Co? Ale ona jest za młoda...
-Ona w maju rodzi jego dziecko i są ze sobą zaręczeni.-przypomniałam.
-Ale jak to...nie dostaliśmy zaproszenia, ani nic.
-Wzięli cichaczem ślub.-wytłumaczyłam. Dymitr stanął i zamknął na chwilę oczy.
-Cudownie.-powiedziała, ale widziałam, że ta zaciśnięta szczęka niczemu dobremu nie wróży.
-Spokojnie kochanie.-powiedziałam chwytając go za rękę i prowadząc w stronę stoku. Ścisnął mocno moją dłoń, a ja wiedziałam, że w ten sposób mi dziękuję, że nie pozwoliłam mu się rzucić biegiem na drugi koniec świata.

2 komentarze:

  1. Oo Wiki ����
    Kiedy następny rozdział?❤

    OdpowiedzUsuń